Sytuacja w Szpitalu Powiatowym w Nisku staje się coraz bardziej niepokojąca. Niedawne zamknięcie oddziałów ginekologiczno-położniczego oraz neonatologicznego, a także protest pracowników szpitala, to tylko część z niepokojących sygnałów budzących liczne pytania o przyszłość opieki zdrowotnej w regionie.
Z dniem 1 stycznia 2025 roku dyrekcja szpitala w Nisku podjęła decyzję o zamknięciu oddziału ginekologiczno-położniczego oraz neonatologicznego. Początkowo, od 1 lipca 2024 roku, oddziały te były czasowo zawieszone z powodu „remontu”, jednak ostatecznie zgodnie z przewidywaniami wielu zdecydowano o ich likwidacji. Wojewoda podkarpacka, Teresa Kubas-Hul, wyraziła swoje oburzenie tą decyzją, podkreślając jej negatywny wpływ na bezpieczeństwo i komfort pacjentek w regionie.
[ZT]9701[/ZT]
Decyzja ta zmusza ciężarne kobiety do poszukiwania opieki medycznej w sąsiednich miejscowościach, co może stanowić dla nich dodatkowe obciążenie i stres. Warto zauważyć, że wniosek o zamknięcie oddziałów wpłynął do wojewody w przedostatnim dniu grudnia 2024 roku, co może sugerować brak wcześniejszej konsultacji z władzami wojewódzkimi. Inaczej mówiąc… Wygląda na to, że szpital działa według zasady: chcemy – to zamykamy!
Jakby wrażeń było mało, zaledwie kilka dni po proteście pracowników szpitala, pojawiły się komunikaty o zaprzestaniu świadczenia usług w poradni położniczo-ginekologicznej w Nisku przy placu Wolności 54. Jednak rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Sprzeczne komunikaty, brak informacji i sugestie „charytatywnego” przyjmowania pacjentek budzą nie tylko emocje, ale i pytania.
[ZT]9736[/ZT]
Jedna z pacjentek, która poinformowała nas o sytuacji, twierdzi, że odbyła wizytę w połowie stycznia. Dwa dni po wizycie otrzymała pismo z NFZ stwierdzające, że placówka nie przyjmuje od 1 stycznia, czyli nie powinna już świadczyć usług! Gdy pacjentka próbowała uzyskać wyjaśnienia w NFZ, usłyszała na infolinii, że „może szpital przyjmuje pacjentki charytatywnie”. Na jej Internetowym Koncie Pacjenta wizyta była widoczna jako zrealizowana, co nasuwa pytanie – kto zapłacił za wizytę skoro oficjalnie poradnia wg. NFZ nie świadczy usług? Pacjentka obawia się, że wkrótce może dostać rachunek z NFZ lub ze szpitala za tę wizytę.
Po opublikowaniu przez nas zdjęcia komunikatu o zaprzestaniu świadczeń przez poradnię, Dyrekcja szpitala następnego dnia wydała nowy komunikat, że oczekuje na rozstrzygnięcie postępowania konkursowego w NFZ. Serio? To nie zabezpiecza się nowej umowy przed wygaśnięciem poprzedniej? Trochę to naciągane, ale o tę kwestię zapytaliśmy w NFZ oraz samemu dyrektorowi Szpitala Pawłowi Tofilowi, i aktualnie oczekujemy odpowiedzi. Tymczasem pacjentkom zaproponowano korzystanie z poradni w Rudniku nad Sanem. W przypadku trudności z dojazdem obiecano jednak przyjęcie w Nisku – co samo w sobie brzmi sprzecznie, bo formalnie poradnia w Nisku nie powinna działać, a co jeśli wszystkie pacjentki stwierdzą, że nie mogą dojechać? Co w przypadku, gdy wizyta odbędzie się niezgodnie ze sztuką lub narazi na uszczerbek zdrowia pacjentki? Miejmy nadzieję, że NFZ również odpowie i na te pytania.
Zamknięcie oddziału ginekologiczno-położniczego oraz neonatologicznego, a następnie problemy z funkcjonowaniem poradni ginekologiczno-położniczej, rodzą pytania o ewentualne powiązania między tymi wydarzeniami. Oficjalnych wyjaśnień w tej sprawie brak, ale mieszkańcy zaczynają zadawać pytania: czy to tylko przypadek, czy decyzje te są częścią większego planu reorganizacji szpitala, czy też wynikają z braku środków lub błędów w zarządzaniu? Wielka szkoda, że pacjentki pozbawione dostępu do opieki zarówno ambulatoryjnej jak i szpitalnej czują się pozostawione same sobie i muszą opierać się na lakonicznych wykluczających się komunikatach. Ma to szczególne znaczenie w sytuacjach wymagających pilnej pomocy.
Komentarze pod postami w mediach społecznościowych wyrażają głównie frustrację i rozczarowanie mieszkańców.
-Nasuwa się pytanie czemu kobiety są tak dyskryminowane w naszym powiecie, że odmawia się im podstawowej opieki medycznej? – brzmi fragment komentarza oburzonej internautki na Facebooku pod postem o zaprzestaniu udzielania świadczeń.
Czy brak kontraktu z NFZ oznacza, że wizyta może być finansowane z funduszy publicznych, czy też nie? Jeśli tak, to kto zapłaci za te wizyty, które teoretycznie, zgodnie z oficjalną informacją szpitala, mogą być zrealizowane w niżańskiej poradni bez kontraktu – w przypadku gdy pacjentka oświadczy telefonicznie, że nie może dojechać?
To trochę taki lokalny teatr absurdu. Niby zamknięte, ale działa. Niby bez kontraktu, ale wizyty są widoczne w IKP. Może czas rozważyć nowe kierunki działania dla szpitala? np. „Oddział Ginekologiczny na wynajem” albo „Porady za dowolny napiwek”? Pacjentki mogłyby przychodzić z własnymi lekarzami i aparaturą medyczną – kto wie, może to przyszłość polskiej służby zdrowia? Choć absurdalność tej sytuacji może budzić uśmiech, dla pacjentek jest to przede wszystkim źródło stresu i niepewności!
Brak transparentności w zarządzaniu placówką i niewystarczająca komunikacja z pacjentkami podważa zaufanie do systemu ochrony zdrowia. W tej sytuacji pacjentki zasługują na pełne wyjaśnienia – oraz to na czym im zależy najbardziej – natychmiastowe przywrócenie dostępu do opieki, która jest ich podstawowym prawem, a nie przywilejem zależnym od „charytatywnej dobrej woli”.
No chyba, że władze powiatu chcą, aby i pacjentki wyszły na ulicę. Wówczas nie będzie to 100 osób, ale 1000 i więcej!