Powiat Niżański oraz Gmina Nisko z dumą obejmują patronatem projekt przekazywania kolejnych gruntów na potrzeby Wojska Polskiego. W 2023 roku Powiat oddał w trwały zarząd wojsku 35 hektarów należących do Skarbu Państwa nad Sanem, o szacowanej wartości 1,1 mln zł. 10 kwietnia 2025 r. przekazano kolejne 20 hektarów – tym razem po drugiej stronie rzeki, na Zasaniu – warte niemal 2,4 mln zł.
– Przekazana dzisiaj w trwały zarząd nieruchomość zostanie zagospodarowana zgodnie z wymogami wojska. Jest to bardzo ważne przedsięwzięcie, szczególnie teraz, w czasie trwającego za naszą wschodnią granicą konfliktu zbrojnego, kiedy należy poszerzać bazę poligonową i garnizonową, co służy wzmacnianiu naszego bezpieczeństwa – mówił podczas uroczystego podpisania dokumentów starosta niżański Robert Bednarz.
Mieszkańcy Zasania, dowiedziawszy się o decyzji post factum, nie kryją oburzenia. Jak mówili na specjalnie zwołanym spotkaniu w Urzędzie Gminy - nikt ich o niczym nie informował, nie zaproszono ich do konsultacji. Tymczasem przekazywany teren graniczy bezpośrednio z ich posesjami, a z doniesień wynika, że może tam powstać plac manewrowy dla ciężkiego sprzętu wojskowego – mostów pontonowych, czołgów, koparek, dźwigów czy ciężarówek.
Czy te obawy są uzasadnione? Odpowiedzi na to pytanie mieszkańcy mieli nadzieję usłyszeć podczas spotkania z pułkownikiem Sylwestrem Wlaszczykiem dowódcą Garnizonu Nisko i władzami gminy, 8 maja w sali narad Urzędu Gminy w Nisku. Na miejscu pojawiło się około 20 osób z Zasania, władze gminy.
Pułkownik również pojawił się w urzędzie, ale gdy dowiedział się, że na sali narad obecni są również dziennikarze, natychmiast opuścił budynek, nie podejmując nawet próby rozmowy z mieszkańcami. Burmistrz Niska próbował tłumaczyć jego ucieczkę brakiem zgody na wypowiadanie się do mediów. Co więcej, sam nie krył irytacji, rzucając retoryczne pytanie: „Kto tu zaprosił media?”
Trudno jednak zrozumieć postawę oficera Wojska Polskiego, który dowodzi blisko tysięcznym garnizonem, a jednocześnie nie znajduje w sobie odwagi, by chociaż wysłuchać mieszkańców i ewentualnie przekazać ich obawy dalej – choćby przełożonym generałom. Zwłaszcza że nikt ze zgromadzonych nie oczekiwał od niego gotowych deklaracji.
Po tym incydencie redakcja próbowała skontaktować się z pułkownikiem telefonicznie, dopiero drugiego dnia wydzwaniania udało się połączyć, gdzie początkowo chciano się spotkać z dziennikarzami, ale bez udziału dziennikarzy – może to było przejęzyczenie, bo po chwili zgodzili się porozmawiać, ale bez rejestracji rozmowy. Stanęło na tym, że mają udzielić odpowiedzi na przesłane pytania dopiero w przyszłym tygodniu. Zapis rozmowy w materiale wideo.
Pytania do dowódcy zostały wysłane – czekamy na odpowiedź. A Państwa zachęcamy do obejrzenia relacji wideo ze spotkania, które miało być dialogiem, a stało się symbolem ucieczki przed odpowiedzialnością.