Tak jak ich przodkowie, flisacy z Ulanowa pokonali w miesiąc 724 km wód Sanu i Wisły na tratwie z drewnianych bali i w sobotę dotarli do Gdańska. W ten sposób uczcili 400 lecie swojego miasta.
W sobotę 28 czerwca około południa na wodach kanału Motławy pojawiła się 70-metrowa tratwa, na której przez prawie miesiąc płynęli Sanem i Wisłą flisacy z Ulanowa. Witała ich muzyka, władze Gdańska i Podkarpacia oraz zaciekawieni mieszkańcy i turyści. Flisacy, ubrani w regionalne stroje, wyraźnie zadowoleni, wbili śryki (długie nawet na 7 m zaostrzone pale, które mają za zadanie zatrzymać tratwę) pod Żurawiem.
Mimo że ich tratwa wykonana jest głównie z drewnianych bali, to na jej pokładzie, w palenisku, paliło się cały czas ognisko, przy którym w trakcie podróży flisacy gotowali sobie posiłki, a wieczorami odpoczywali przy śpiewach. Ich jedynym schronieniem podczas spławiania były z kolei trzy szałasy, w których za posłanie służyła słoma i siano.
Ośmioosobowa załoga wyruszyła z Ulanowa 22 maja. Dlaczego?
- Flisem 400-lecia chcemy uczcić pamięć o naszych przodkach, którzy szlak z Ulanowa do Gdańska przemierzali przez kilka wieków. Tak przed wiekami spławiano drewno i zboża na północ kraju - mówi retman (starszy flisak, który kieruje spławem) Mieczysław Łabęcki.
Dawniej Ulanów był nazwany nawet "Małym Gdańskiem", 400 lat temu król Zygmunt III Waza nadał mu prawa miejskie. W XVII i XVIII wieku "Mały Gdańsk" był jednym z najważniejszych portów rzecznych ówczesnej Rzeczypospolitej.
Czytaj też: Flisacy wyruszyli w rejs do Gdańska
Flisacy na trasie spływu musieli się borykać z wieloma zagrożeniami, takimi jak mielizny, wystające gałęzie i głazy, ale też z innymi utrudnieniami.
Pierwsza trudność pojawiła się już na 24. kilometrze trasy - w Stalowej Woli. W tym miejscu tratwa musiała być przeniesiona przy pomocy dźwigu przez próg wodny w pobliżu elektrowni.
Kolejną przeszkodą była tzw. "Martwa Wisła" we Włocławku, czyli kilkukilometrowy odcinek rzeki, gdzie stoi zapora i praktycznie w ogóle nie ma nurtu. Załoga tratwy musiała skorzystać z pomocy holownika, a następnie znowu z pomocy dźwigu, który umożliwił jej pokonanie włocławskiej zapory.
Na Gdańskich wodach flisacy też musieli skorzystać z pomocy innego statku. Po rejsie ostatecznie przycumowali swoją tratwę przy nabrzeżu Wyspy Spichrzów.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz