Czytelniczka poinformowała o niezliczonej ilości plastików (zderzaki, tapicerki, lampy, opony…) pochodzących głównie z rozbitych samochodów. Zostały one wyrzucone w lesie na tyłach jednostki wojskowej w Nisku.
Zaledwie tydzień temu policja ukarała mandatem mężczyznę za wyrzucanie odpadów w tym samym miejscu. Miał on posprzątać po sobie. Nie zrobił tego, a tymczasem pojawiły się nowe miejsca, w których wyrzucono śmieci.
Policja sprawdza, do kogo należą odpady. Liczymy, że i w tym przypadku śmieciarz nie uniknie kary.

Upłynęło kilka lat od wdrożenia „reformy śmieciowej”, której założeniem była likwidacja dzikich wysypisk śmieci. Pomimo, że każdy zobowiązany jest do oddawania segregowanych odpadów, wciąż borykamy się z problemami, jakich doświadczaliśmy wcześniej. Śmieci nadal zalegają w lasach, przydrożnych rowach, parkach i na polach.
Nawet otwarcie PSZOKu nie pomogło, bo niektórzy zaśmiecanie swojej okolicy traktują niczym sport ekstremalny i dla podniesienia sobie adrenaliny w uniknięciu odpowiedzialności za ten czyn, podnoszą stopień zanieczyszczenia środowiska.
Przypadek warsztatów samochodowych jest o tyle skomplikowany, że odpady pochodzące z napraw pojazdów są traktowane jako przemysłowe, których utylizacja jest kosztowna (około 600zł tona). Nic więc dziwnego, że "mechanik" poszedł na łatwiznę i nawet wliczył w ryzyko symboliczną kwotę za mandat.

Poniżej prezentujemy zdjęcia przedstawiające skalę, na jaką teren został zaśmiecony. Liczymy, że charakterystyczne elementy karoserii pomogą ustalić ich właściciela. Wśród śmieci znajduje się także nietypowy baner reklamowy dotyczący wulkanizacji.
Jeśli ktoś rozpoznaje, który to „mechanik” tak zadbał o nasze środowisko, proszę informację przekazać Policji.

Jesteś świadkiem ważnego wydarzenia, chcesz nas o czymś poinformować?
Napisz do nas! Zapewniamy anonimowość, a dla stałych informatorów upominki.