Maseczki szkodzą zdrowiu!

„Ale się porobiło” – można by powiedzieć. Epidemia, pandemia i strach w oczach ludzi spotykanych na ulicy. Jaki jest tego cel? Oczywiście winny temu jest koronawirus SARS-CoV-2 wywołujący chorobę COVID 19. O zasadności obaw przed tą chorobą i różnicach pomiędzy zakażeniem, a zachorowaniem jest wypełnione pół YouTube’a i większość umysłów osób obserwujących otaczający nas świat.

Pewne jest jedno. Wirus istnieje i może być niebezpieczny. Choć sam w sobie prawdopodobnie nie zabił nikogo, to spowoduje zaburzenia w funkcjonowaniu organizmu, który silnie osłabiony może nie wytrzymać prostego przeziębienia. Dlatego dużo mówi się o chorobach współistniejących, które wirus tak uwielbia nasilać. Jeśli już się zarazimy i zachorujemy, to objawy mogą przypominać grypę. To bardzo ciekawe, ponieważ, „W ramach monitoringu sytuacji epidemiologicznej grypy w sezonie grypowym 2018/2019, w okresie od 1 września 2018 r. do 15 marca 2019 r., zanotowano łącznie 3 337 044 zgłoszeń przypadków zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę i zachorowania grypopodobne. -czytamy na stronie Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Aż strach pomyśleć, ile w tym sezonie będzie zachorowań na grypę, mylnie rozpoznanych, jako Covid 19.

Gronkowce, pleśnie i drożdże
Według miłościwie nas opodatkowujących, noszenie maseczek ma być panaceum na tego wirusa. Temu kto nie podda się temu rozporządzeniu grozi kara 500zł lub nawet 30 000zł nakładana przez urzędników tzw. Sanepidu.
Nic bardziej mylnego. Już nie mówię, że na logikę, bo tej u niektórych rządzących jest brak, ale popartego badaniami niemieckiego magazynu K-Tipp, który zbadał, co znajduje się na maseczkach, zakrywających twarze osób korzystających z publicznego transportu.
Okazało się, że 11 z 20 zbadanych maseczek zawierało ponad 100 tys. kolonii bakterii. Na trzech było ich ponad milion. Na 14 z 20 maseczek mikrobiolodzy odnaleźli gronkowce, które odpowiadają m.in. za sepsę. Na 15 z 20 znajdowały się pleśnie i drożdże.

Czy maseczki lub przyłbice chronią nas przed koronawirusem SARS-CoV2? W mojej ocenie NIE! Gdyby tak było, medycy pracujący z chorymi na COVID 19 nie uzbrajaliby się w szczelne kombinezony, dwie pary rękawiczek oklejanych taśmą klejącą.
O bezzasadności noszenia maseczek przyznają sami ministrowie. Wiecznie sobie zaprzeczający były minister zdrowia Łukasz Szumowski przyznał, że maseczki nic nie dają. Następnie mówił, że powinny je nosić osoby chore, później sam paradował w maseczce, a był zdrowy. Na koniec, gdy sam się zaraził koronawirusem, (oczywiście bezobjawowo) cudownie wyzdrowiał w przeciągu doby i mógł robić zakupy w sklepie. Teraz znowu zachorzał i nawet znajduje się w szpitalu.
Okazuje się Minister Zdrowia profesor Łukasz Szumowski mógł mieć racje. Zobaczcie sami.

- To jest taka maseczka, która powoduje to, że myślę, że muszę zachować dystans, nie dotykać twarzy. Ta maseczka ma oczywiście także w jakiejś mierze, no nie w pełni oczywiście, zatrzymuje patogeny. Ale ta maseczka świadczy o tym, że jest pandemia – przyznał Pinkas.

Teraz zadajmy sobie pytanie. Gdzie sens i logika?
Świat panikuje. Według Ministerstwa Zdrowia, na COVID 19 w Polsce dziennie umiera kilkadziesiąt osób, a od początku epidemii w Polsce ma być ich około 3 000. Owszem przykre. Nie marginalizując wartości ludzkiego życia, Polska to duży kraj i dziennie umiera tu około 1 000 osób, na przeróżne choroby/wypadki. Dlaczego tego się nie podnosi? Bo przecież w trzy dni mamy tyle zgonów, co COVID 19 w osiem miesięcy.

A wiecie, że 90% ludzkości jest zarażone wirusem HHV-1, czyli opryszczki pospolitej, a każda przyczyna naturalnej śmierci będzie też chorobą współistniejącą z tym wirusem.

Polska "służba zdrowia" leży!
Pomijając to czy ten wirus jest bardziej realny, czy medialny, to Polska (mniemam, że światowa także) opieka zdrowotna leży. Teraz nie leczy się nic poza tym wirusem. Jest to kosztem pacjentów bez ostrych objawów, a potrzebujących normalnej diagnostyki medycznej np. kardiologicznej lub onkologicznej, mogą nie doczekać końca pandemii.

Sytuacje nagłe, zagrażające życiu jeszcze jako-tako są obsługiwane, ale te mniej poważne np. złamania wyglądają następująco. Przykład z niżańskiego szpitala. "Pacjent zostaje przyjęty na oddział ortopedyczny ze złamaniem nogi. Pacjent z izby przyjęć na oddział musi dostać się o własnych siłach (rodzina nie może pomóc, bo przecież wirus). Pielęgniarka pacjenta na wózku nie zawiezie, bo przecież wirus. Pacjent ze złamaną nogą na oddziale czeka 2 dni, na wynik testu covidowego. Jeśli będzie negatywny, cały personel łapie oddech i dopiero mogą się nim zająć. Co w przypadku pozytywnego...?

Lekarze POZ diagnozują i leczą przez telefon, a po receptę należy walić kijem w parapet. A co z przysięgą Hipokratesa? (w Polsce zwanym przyrzeczeniem lekarskim)
cyt. "Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam:
- obowiązki te sumiennie spełniać;
- służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu;
- według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek;
....."

Żeby było jasne. Nie namawiam nikogo do niechodzenia w maseczce, podnoszę jedynie zasadność jej używania. Jest to zasadne tak samo, jak kara za jej brak. Policja zasłania się "ustawą o policji", która to nadaje im prawo do wystawienia mandatu. Zgadza się. Mandat mogą wystawić, na podstawie naruszenia przepisu jakiegoś prawa, a póki co nie ma takiego prawa, aby w przestrzeni publicznej chodzić w maseczkach. Jest jedynie rozporządzenie, a to nie to nie jest prawem. Mało tego, że nie przyjmując niezgodnego z prawem mandatu Sąd uniewinni, to policjant wystawiający niezgodny z prawem mandat ryzykuje odpowiedzialnością karną z konsekwencjami służbowymi włącznie.
I wcale nie jest to wina policjantów, że dostają takie rozkazy.

Czy w takim razie policja do egzekwowania wytycznych rozporządzania mylnie nazywanych przepisem, łamie prawo? Czy może w ten sposób próbuje się odzyskać część pieniędzy, które przeznaczono na tzw „Tarcze antykryzysowe” dla przedsiębiorców i zwolnionych z pracy? Nie mam na to teorii. Nikogo nie oskarżam, a jedynie uwypuklam sprzeczności w tej zasadności.

Jeśli dotarliście do końca tego materiału, to zgadnijcie, ile z zakażonych wirusem SARS-CoV2 osób nosiło maseczki?
Odp. Niemal wszyscy!

Na koniec kilka perełek z internetu. Życzę zdrowia i rozsądku.