Pacjenci próbujący skorzystać z Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotna (NiŚOZ) w Nisku są rozgoryczeni i pełni obaw – pomoc doraźna, która powinna być gwarancją bezpieczeństwa, stała się symbolem systemowej bezradności. Opieka niby jest, ale bardziej dla tych, którzy mają szczęście, a najlepiej w ogóle nie zachorują. Otrzymaliśmy telefony i wiadomości od pacjentów wskazujących na to, że w godzinach, gdy powinna funkcjonować pomoc doraźna, zdarza się że lekarza po prostu nie ma. Pacjenci sygnalizujący problem naszej redakcji relacjonują, że - zamiast konsultacji medycznej otrzymują jedynie krótki wywiad przeprowadzony przez pielęgniarkę, która jeśli nie stwierdzi zagrożenia życia, odsyła ich do innej placówki- mówi jedna z pacjentek. Takie sytuacje miały miejsce na pewno w poprzedni weekend z piątku na sobotę (7/8 lutego), z niedzieli na poniedziałek (9/10 lutego) oraz w miniony weekend w sobotę (15 lutego).
Dyrektor szpitala, Paweł Tofil, zapytany o sytuację (wysłano emailem 9 lutego na skrzynkę szpitala), do dziś nie udzielił odpowiedzi. Natomiast na ostatniej sesji rady powiatu został publicznie zapytany przez radnych o braki w obsadzie dyżurów. Przyznał, że problem faktycznie istnieje.
- ostatnio pojawił się problem z dyżurami, gdyż lekarze nie są zainteresowani braniem dyżurów. Nie wiem z czego to wynika, ponieważ stawki jakie są w niżańskim szpitalu są o 50% wyższe niż w dwóch szpitalach wojewódzkich. W związku z tym nie mam innych możliwości prócz zachęt i proszenia, aby te dyżury brali. Lekarz bierze tyle dyżurów, ile może, a my mamy ograniczoną ilość lekarzy. Ja niewątpliwie zamierzam zwrócić się z prośbą do pani wojewody, bo może ona ma jakąś grupę lekarzy rezydentów, którzy będą zainteresowani dyżurem w niżańskim szpitalu, ponieważ stawki są konkurencyjne w porównaniu z innymi szpitalami. Jak dzwonią do mnie dyrektorzy z innych szpitali to mają pretensję, że psuję rynek, a ja chcę zapewnić bezpieczeństwo naszym mieszkańcom poprzez obstawienie takiego dyżuru. Niestety nie zawsze się to udaje, są dziury w grafiku nad czym ubolewam – mówił na ostatniej sesji rady powiatu dyrektor szpitala Paweł Tofil.
Radny Błażej Borowiec zwrócił uwagę, że mamy do czynienia z ciekawą sytuacją, ponieważ z jednej strony kondycja finansowa szpitala jest bardzo zła, a z drugiej o 50% podniesiono stawki lekarzom dyżurującym w NiŚOZ. Na co dyrektor Tofil oznajmił, że – aby zachęcić tych lekarzy, aby przyjechali z większego miasta do nas, musimy dawać większe stawki. To jest standard każdego szpitala, małego – powiatowego, że musi dawać stawki większe niż w szpitalach wojewódzkich….Niedawno miała miejsce taka sytuacja, że dzwonił do mnie jeden z radnych, że jak to jest możliwe, że jakiś znajomy pojechał z mamą i nie było lekarza. No nie było bo nikt nie zgłosił w tym dniu gotowości. Rozróżniliśmy stawki, że na weekendy i święta płacimy więcej niż dni powszechne, aby obsady były zapewnione. Staje się to co raz trudniejsze, aby zapewnić ciągłość opieki. Im mniejszy szpital, tym większe problemy – mówił.
Brakuje lekarzy, ale pacjenci pozostają bez informacji
Istotnie, lekarza nie da się zmusić do pracy, a losowe sytuacje mogą sprawić, że w ostatniej chwili nie pojawi się na dyżurze. Brak personelu to jedno, ale brak komunikacji z pacjentami to również istotna kwestia, którą szpital wydaje się bagatelizuje. Na próżno szukać informacji o nieobsadzonych dyżurach – nie ma ich ani na stronie internetowej szpitala, ani w mediach społecznościowych, ani nawet na tablicach ogłoszeń. Pacjenci, zamiast otrzymać pomoc, tracą czas, błąkając się bez celu po szpitalnych korytarzach. A czas, zwłaszcza w chorobie, bywa kluczowy dla powrotu do zdrowia. Można powiedzieć, że NiŚOZ nie jest przeznaczony dla pacjentów w stanie ostrym. Ale stan pacjenta może się zmienić w każdej chwili.
Czy brak komunikatów o nieobecności lekarzy w NiŚOZ wynika z obawy przed konsekwencjami finansowymi ze strony NFZ? Trudno to stwierdzić, dopóki dyrektor szpitala nie zabierze głosu w tej sprawie. Najbardziej szkoda jednak pacjentów, którzy liczą na pomoc, a zamiast niej spotykają się jedynie z uprzejmą pielęgniarką odsyłającą ich do Leżajska, Janowa Lubelskiego lub Stalowej Woli. Oczywiście pacjenci w stanach ostrych są przyjmowani – w szpitalu zawsze jest jakiś lekarz. Dyrektor Paweł Tofil podczas sesji Rady Powiatu zapewniał, niema takiej możliwości, żeby na izbie przyjęć nie było dyżurnego lekarza. Ma to chyba oznaczać, że pacjenci potrzebujący pilnej pomocy mają taką otrzymać. Tylko co z tego, skoro były już przypadki, które temu przeczą? Ciężarna pacjentka przywieziona karetką – nie została przyjęta, no ok…nie było ginekologa. Nasza czytelniczka z urazem nogi – odesłana, bo nie było ortopedy. To kto właściwie został?
Pacjenci, zwłaszcza ci bez samochodów, mogą czuć się pozostawieni sami sobie. Taksówka w nocy? Dla wielu to luksus. Wezwanie karetki? W obawie, że ból brzucha okaże się zbyt błahym powodem – ryzyko obciążenia dodatkowymi kosztami
Czy wojewoda pomoże? Daj Boże!
Dyrektor Paweł Tofil zapowiedział, że zwróci się do wojewody z prośbą o skierowanie lekarzy rezydentów do pracy w niżańskim szpitalu. Co ciekawe, taki pomysł pojawił się już wśród pytań przesłanych do szpitala 9 lutego, więc może jednak dyrektor zapoznał się z wiadomością. Czy jednak ta strategia okaże się skuteczna? Trudno powiedzieć. Biorąc pod uwagę napięte relacje między dyrektorem a wojewodą, szczególnie po jego wypowiedzi dla Tygodnika Nadwiślańskiego, w której zarzucił jej „propagandową akcję polityczną” i „dziwną krucjatę” przeciwko niżańskiemu szpitalowi, współpraca może być niełatwa. Dodatkowo problem braku lekarzy dotyka cały kraj, a młodzi rezydenci mają dziś szeroki wybór miejsc pracy – i niekoniecznie zdecydują się na powiatową placówkę. Mimo to życzymy, by się udało. W końcu dobro pacjentów jest najważniejsze – to dla nich istnieje ten szpital.
Pacjenci niżańskiego szpitala mają prawo czuć się rozczarowani i rozważają składanie skarg do NFZ. - Podkarpacki NFZ weryfikuje informacje o przerwach w udzielaniu świadczeń i za każdym razem wyjaśnia je z placówką medyczną. Jeśli zostanie potwierdzony brak lekarza w NiŚOZ, placówka zostanie zobowiązana do zwrotu kwoty ryczałtu za okres bez pełnej obsady – mówi Rafał Śliż
Co dalej z Nocną i Świąteczną Opieką Zdrowotna? Tego wciąż nie wiadomo. Jedno jest pewne – NFZ, wojewoda i Państwowa Inspekcja Pracy z pewnością rozliczą ten szpital do ostatniego przecinka.