Urzędniczka: ?nie mam czasu na takie głupoty?

Kondycja ulicy Sandomierskiej w Nisku (w ciągu której przebiega krajowa 77-ka) to od wielu miesięcy jest tematem numer jeden na językach mieszkańców Niska i okolic. Tajemnicą Poliszynela jest nawet znaczny spadek utargów w sklepach znajdujących się przy częściowo zamkniętym odcinku tej ulicy. Kierowcy omijają tę część miasta i nie odwiedzają sklepów znajdujących się tam. Tworzone są także legendy o podziemnym jeziorze, czy chociażby o „złotym pociągu”, który ma się znajdować nie w Wałbrzychu, a w Nisku właśnie. Emocje narastają już nawet wśród samych pracowników Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która zarządza zapadającą się, zresztą nie z ich winy, drogą krajową nr 77. Ostatnimi czasy, pewnie bez zaskoczenia dla wielu, w drodze pojawiła się „nowa dziura”. Może ona być o tyle niebezpieczna, że znajduje się o krok od przejścia dla pieszych i nawet jeśli nikt w nią nie wejdzie, to nie wiadomo czy się nagle nie zapadnie pod przechodniami. Oczywiście lepiej, aby nikt w tej dziurze nie ucierpiał. Postanowiliśmy poinformować Zarządcę drogi o możliwym niebezpieczeństwie na drodze, aby ten zabezpieczył to miejsce. A tu ZONK, urzędniczka początkowo chce przyjąć zgłoszenie i prosi o podanie danych osoby zgłaszającej, jednak nie daje dojść do słowa i w efekcie do słuchawki telefonu wypowiada słowa: „nie mam czasu na takie głupoty”. Odmawia także przedstawienia się zasłaniając się ostatnio tak modnym „RODO”. Taki sposób komunikacji urzędnika z obywatelem, który chce zgłosić problem jest co najmniej niestosowny i może nieść za sobą tragiczne konsekwencje w przypadku gdyby ktoś ucierpiał. Jeszcze kilka wykonanych telefonów do sekretariatu niżańskiego oddziału Zarządu Dróg Krajowych oraz osoby odpowiedzialnej za zabezpieczenie drogi poskutkowały. Przyjechali i zakryli dziurę kostką chodnikową, aby ta się nie rzucała w oczy. Dopiero kilka dni później miejsce stosownie oznakowano.
Zachęcamy do odsłuchania całej rozmowy: